Kilka lat temu powiedziałam to sakramentalne „TAK”. Większość ludzi, wspomina ten dzień przeplatany stresem. Ja natomiast pamiętam, że nigdy nie byłam spokojniejsza. Jak przeżyć własny ślub?

Ale jak to?

Zapewne zachodzisz sobie o głowę dlaczego w tym dniu byłam tak spokojna. Przecież wszystko mogło pójść nie tak. Kwiaty, samochód, kościół czy nawet jedzenie i zespół. Nie mówiąc już np. o spóźnieniu fotografów.

I masz rację, mogło wszystko pójść nie tak, ale nawet jeśli, to co z tego?

Wiele kobiet mówi mi, że boi się o potknięcie w sukni ślubnej. O to, że wszyscy będą na nią patrzeć, a ona się potknie. Ale przecież Ci ludzie przyszli tam dla Ciebie! Chcą uczestniczyć w tym ważnym momencie Twojego życia. To Ty jesteś najważniejsza w tym dniu, Ty i Twój przyszły mąż.

Tak naprawdę, moją jedyną obawą było pytanie: czy spodobam się taka wystrojona mojemu wybrankowi. Jednak w  momencie kiedy zobaczyłam te gwiazdki w oczach i ten uśmiech anioła, nie miałam już żadnych obaw.

przeżyć własny ślub

Jak przeżyć własny ślub i nie ulec stresowy?

To bardzo trudne, ale wykonalne zadanie. Każdy z nas podchodzi do stresu bardzo różnie. Ja np. przed obroną inżyniera, całą noc spędziłam w ubikacji. Tutaj jednak było inaczej. Można by powiedzieć że stres niósł za sobą ekscytację. Ja w odpowiednim momencie (dokładnie to wtedy gdy czesała mnie fryzjerka), postanowiłam postawić na ekscytację.

Mówi się, że to jedyny taki dzień w życiu. Dzień w którym jesteś księżniczką, która doczekała się na swojego księcia z bajki. Dlaczego więc, w ten wspaniały dzień opatrzonym miłością z każdej strony, oddawać energię stresowi?

Zamknij oczy i wyobraź sobie swój ślub, wyobraź sobie miny osób które Cię wspierają i patrzą na Ciebie w kościele/urzędzie. Wyobraź sobie, że idziesz do ołtarza, powiedzieć Tak, miłości swojego życia. I nic nie jest ważniejsze w tym dniu, niż te dwa „Tak”.

Zastanów się proszę, dlaczego to robisz? Dlaczego wychodzisz za tego człowieka? Dlaczego to właśnie z nim chcesz spędzić resztę życia? Wspólne długie zimowe wieczory z filmami które bawią was oboje, przegadane noce zakrapiane winem, wspaniała rutyna i nierutynowe „Kocham Cię”. Przypomnij sobie, o co tak naprawdę chodzi w tej ceremonii. Z pewnością nie chodzi tutaj o to czy wódki braknie, albo czy tort wszystkim zasmakuje. A jeśli boisz się, że potkniesz się o własną suknię, to  stąpaj powoli (byłam na dość dużej ilości ślubów i jeszcze ani razu Pani Młoda nie potknęła się o suknię, więc looz!).

Coś co będzie zapamiętane

Nawet jeśli słowa powyżej, nie sprawiły że stres się unormował. To powiem Ci coś co pamiętam z mojego ślubu.

Nie pamiętam kwiatów które były w kościele, nie pamiętam nawet dań podawanych w restauracji. Pamiętam za to moment w którym mówiłam „Tak”, pamiętam twarze naszych rodziców, pamiętam tą najważniejszą dla mnie twarz (twarz Adama), pamiętam nasz pierwszy taniec (nie było skupienia, po prostu szczerzyliśmy się do siebie nieziemsko). Pamiętam również kilka zabaw i to że byłam wiecznie głodna! Serio, jedzcie gdy tylko będziecie mieli chociaż minutkę. Pamiętam też moment podziękowania rodzicom i dziadkom. Wtedy to nawet pani Renia z zespołu uroniła łzę. Ja nie byłam w stanie mówić przez gulę w gardle. Później pamiętam już tylko oczepiny i powrót do domu.

Pamiętam też że dobrze się bawiłam i około godziny 1:00 usiadłam sobie wreszcie na krześle i popatrzyłam na bawiących się ludzi. Byłam szczęśliwa. Cały dzień.

Nie stresowałam się, bo wiedziałam że to ten jedyny. Wyszłam za mąż za najlepszego przyjaciela, Wam życzę tego samego.

Jak przeżyć własny ślub? Nie stresuj się, co miało zostać zrobione, jest zrobione i załatwione. Nic już nie zmienisz, więc ciesz się tym dniem! Pamiętaj, że najważniejsze są te dwa „Tak”, a reszta to tylko otoczka.